wtorek, 31 marca 2009
Od wspomnień jednak nie ucieknę.I właściwie nie dbam o to czy ktoś to będzie czytać.To moje własne rozliczenie się z samym sobą.Żebym wiedział gdzie jestem i dokąd i dlaczego zmierzam,muszę wiedzieć jak to się stało i skąd tu przyszedłem.Wiec będą wspomnienia.Tymczasem muszę jednak stoczyć bitwę z moskitami.Po kilkutygodniowej nieobecności,w domu w Nairobi,zaroiło sie od moskitów.
Podróże często mają początek w marzeniach.Czasami coś przeczytamy/tak jak ja o Ameryce Południowej czy Australii/.Ale ja nigdy nie chciałem jechać do Afryki.A przecież pojadę.Przygotowania rozpoczęte.Wszystko przez pewną kobietę spotkaną w ruinach miasta Majów.Podpuściła mnie.Powiedziała,że ludzie dzielą się na dwa rodzaje:tych co jeżdżą do Ameryki Południowej/ton jej głosu dobitnie świadczył o tym co myśli o tych ludziach/i tych co jeżdżą do Afryki/wiecie już jaki był ton jej głosu?/.Pomyślałem,że sprawdzę kto tam jeździ.
Dobre buty i kurtkę już miałem.Dlatego starym zwyczajem najpierw kupiłem przewodnik po Kenii.To miał być cel wędrówki.Trzeba było wybrać termin,określić co i w jakiej kolejności oglądać.Gdzie nocować,ile pieniędzy potrzeba na miesiąc.O biletach na samolot trzeba myśleć pół roku wcześniej.A przewodnik ma być pisany przez ludzi znających miejsca,którzy byli tam
i widzieli to co opisują.Stara zasada mówi jednak:przeczytaj i zapomnij.Na miejscu rozmawiaj z ludźmi/język!/.Słuchaj miejscowych,turystów,którzy już byli w miejscach,które cię interesują.
Na pewno dowiesz się o czymś czego w przewodniku nie ma.Nie bierz dużo ze sobą.Wszystko mają na miejscu.Ucieszą się,że wyglądasz jak oni,że dajesz im zarobić.Kiedy pierwszy raz wyjeżdżałem na rok miałem chyba 20 kg ze sobą,dziś mam nie więcej jak pięć.
Więc zacząłem czytać przewodnik.Wybrałem termin i miejsca do zwiedzenia.Wbrałem się w odwiedziny do biura zarezerwować bilet.
Ale po drodze znalazłem jedno zdanie w przewodniku,które sprawiło,że całkiem zmieniłem plany.Pojadę nie na miesiąc a na trzy,nie zimą tylko latem.I już dziś wiem,że zobaczę to czego nie ma w żadnym przewodniku.
Bądź więc otwarty.Nie przywiązuj się do pierwszych pomysłów.
Zostałem zaakceptowany.Już tam na mnie czekają.Trzy miesiące.W każdym miesiącu cztery
pięciodniowe wyjazdy w teren,trzydziestu pacjentów dziennie.Moskity,AIDS,wirusowe zapalenia mózgu,złamania,ukąszenia węży.W klinice wykłady,rozmowy ze studentami.
-Przygotuj się na obóz przetrwania na równiku.Tak mi napisali.Nie zawsze jest prąd,internet chodzi jak mucha w smole,skromne jedzenie...Tubylcy mają nas traktować dobrze,ale nie bierz cennych przedmiotów na wyjazd w teren,pieniedzy tylko tyle ile musisz...A gdybym znał
francuski to wysłali by mnie do Congo i Rwandy.
Nie wiem czy na szczęście,ale nie znam francuskiego.
Tymczasem musiałem jednak skończyć szkołę,którą zaczynam w Polsce.Będę przydatniejszy.
Czasami nie można zmieniać planów.W Peru dzięki temu ocaliłem życie.
Dobre buty i kurtkę już miałem.Dlatego starym zwyczajem najpierw kupiłem przewodnik po Kenii.To miał być cel wędrówki.Trzeba było wybrać termin,określić co i w jakiej kolejności oglądać.Gdzie nocować,ile pieniędzy potrzeba na miesiąc.O biletach na samolot trzeba myśleć pół roku wcześniej.A przewodnik ma być pisany przez ludzi znających miejsca,którzy byli tam
i widzieli to co opisują.Stara zasada mówi jednak:przeczytaj i zapomnij.Na miejscu rozmawiaj z ludźmi/język!/.Słuchaj miejscowych,turystów,którzy już byli w miejscach,które cię interesują.
Na pewno dowiesz się o czymś czego w przewodniku nie ma.Nie bierz dużo ze sobą.Wszystko mają na miejscu.Ucieszą się,że wyglądasz jak oni,że dajesz im zarobić.Kiedy pierwszy raz wyjeżdżałem na rok miałem chyba 20 kg ze sobą,dziś mam nie więcej jak pięć.
Więc zacząłem czytać przewodnik.Wybrałem termin i miejsca do zwiedzenia.Wbrałem się w odwiedziny do biura zarezerwować bilet.
Ale po drodze znalazłem jedno zdanie w przewodniku,które sprawiło,że całkiem zmieniłem plany.Pojadę nie na miesiąc a na trzy,nie zimą tylko latem.I już dziś wiem,że zobaczę to czego nie ma w żadnym przewodniku.
Bądź więc otwarty.Nie przywiązuj się do pierwszych pomysłów.
Zostałem zaakceptowany.Już tam na mnie czekają.Trzy miesiące.W każdym miesiącu cztery
pięciodniowe wyjazdy w teren,trzydziestu pacjentów dziennie.Moskity,AIDS,wirusowe zapalenia mózgu,złamania,ukąszenia węży.W klinice wykłady,rozmowy ze studentami.
-Przygotuj się na obóz przetrwania na równiku.Tak mi napisali.Nie zawsze jest prąd,internet chodzi jak mucha w smole,skromne jedzenie...Tubylcy mają nas traktować dobrze,ale nie bierz cennych przedmiotów na wyjazd w teren,pieniedzy tylko tyle ile musisz...A gdybym znał
francuski to wysłali by mnie do Congo i Rwandy.
Nie wiem czy na szczęście,ale nie znam francuskiego.
Tymczasem musiałem jednak skończyć szkołę,którą zaczynam w Polsce.Będę przydatniejszy.
Czasami nie można zmieniać planów.W Peru dzięki temu ocaliłem życie.
Podróże są diabelskim wynalazkiem człowieka, który pod względem nieprzyjemności, zmęczenia, niebezpieczeństw, utraty czasu, szarpaniny nerwowej da się porównać tylko z pobytem na wojnie. A o to ostatnie prawie się otarłem.
Dziś, na wpół umarły, zawróciłem na chwilę z tej drogi. Zatrzymałem się by sprawdzić czy jestem jeszcze ze świata tego, czy może już tu nie należę... Każda moja podróż to krok ku
zapomnieniu i zatraceniu. Dziś, tak wyraźnie jak nigdy przedtem widzę, że nie jestem stąd.
Jestem brązowy raczej niż biały.
Dziś, na wpół umarły, zawróciłem na chwilę z tej drogi. Zatrzymałem się by sprawdzić czy jestem jeszcze ze świata tego, czy może już tu nie należę... Każda moja podróż to krok ku
zapomnieniu i zatraceniu. Dziś, tak wyraźnie jak nigdy przedtem widzę, że nie jestem stąd.
Jestem brązowy raczej niż biały.
sobota, 14 marca 2009
środa, 4 marca 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)