niedziela, 3 maja 2009

Kilka myśli zaczętych i niedokończonych...
Właściwie to miałem szczęście,że Peter nie został moim laborantem.Szkoła,którą skończył nie ma najlepszej opinii a jego oceny nie należały do njlepszych.Jednakwtedy byłem w nie lada kłopocie choc nie zdawałem sobie z tego sprawy.Pomógł jakzwykle przypadek.O moim pechu dowiedział się
właścicel wynajmowanego przez nas domu.Okazało się,że zna nauczyciela ze szkoły dla laborantów.W dodatku absolwenci tej szkoły mają dyplomy pozwalające im na pracę w każdym szpitalu.Na moje szczęście,w Kenii jest dużo bezrobotnych techników laboratoryjnych.
Pan Kiema (właściciel domu )dałmi kilka numerów do tegorocznych absolwentów.W dodatku znających język kikamba.Obdzwoniliśmy z Keziah wszystkich.Nikt nie chciał przyjąc mojej propozycji.Ze na wsi,że pensja za niska.Albo,że mają już inną pracę.Na szczęście jedna z tych osób po której z kolei rozmowie postanowiła jeszcze raz rozważyc moją ofertę.I ku mojemu zdziwieniu Daniel postanowił odrzucic inną pracę i przyjechac do Kisasi.Potem dowiedziałem się,że miał pracowac w jakiejś prywatnej szkole jako nauczyciel chemii i biologii,ale że bardzo fascynuje go biochemia,to choc proponowana mu pensja nie spełnia jego oczekiwań,to postanowił przyjąc moją ofertę.Obiecałem mu,że w miarę rozwoju gabinetu jego pensja będzie rosła.Wygląda na to,że w maju dostanie tyle ile chciał w styczniu.A ja cieszę się,bo mam dobrego pracownika.I, co tu niezwykle istotne,nie muszę go pilnowac w sprawach finansowych.A ranga gabinetu wzrosła dzięki dyplomowi jaki uzyskał kończąc swoją szkołe.
Jednak nie był to koniec moich kłopotów z Peterem.Kiedy rozmawialiśmy o warunkach współpracy poprosiłem go by predstawił mi listę wszystkiego co jest niezbędne do tego by laboratorium mogło pracowac.Napisał mi listę składającą się z dziesięciu punktów.Wyglądało na to,że wedle jego koncepcji w laboratorium nie jest potrzebny mikroskop.Nie było go na jego liście.
Kiedy zwróciłem mu na to uwagę stwierdził,że to przecież oczywiste,że mikroskop jest niezbędny.
Na moje naleganie dopisał jeszcze dziesięc punktów.Potem okazałosię,że w momencie zwolnienia domagał się zapłaty za wysiłek włożony w napisanie tych dwudziestu punktów.Groził nawet policją,jeśli nie dammu dwustu szylingów.Cała ta sytuacja miała jednakswoje dobre strony.Albowiem pan Kiema zaprowadził mnie do wszelkich możliwych miejscowych oficjeli z policją włącznie.Poznałem też rządowych przedstawicieli dystryktu na terenie którego znajduje się nasz gabinet.Powiedziano mi,że to wszystko po to bym był chroniony przed takimi jak Peter.
Dziś jest tak,że z każdym miesiącem mamy coraz więcej pacjentów.Teraz ponad stu miesięcznie.I około 200 testów laboratoryjnych.Najmłodszy pacjent ma pięc miesięcy a najstarszy ponad sto lat.A pacjenci przyjeżdżają z odległości kilkudziesięciu kilometrów.Bardzo się cieszymy,że mają do nas takie zaufanie.

1 komentarz:

  1. Najstarszy pacjent ma ponad 100 lat????!!!! Coraz poważniej zastanawiam się czy tam nie pojechać. ...Myślałam że tam ludzie żyją krócej ...a jednak się myliłam . Życzę wszystkiego dobrego i nadal wytrwałości w tym co robisz. Pozdrowienia z Gdyni (nadal znajdującej się w w Polsce :)))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin